Czy mit „szalonego artysty” jest prawdziwy?

23 Grudnia 1888 roku to ważna data nie tylko dla studentów historii sztuki. Tego dnia, Vincent van Gogh odciął sobie dolną połowę swojego ucha i zaniósł ją do domu publicznego. Tam spotkał prostytutkę Rachel, której wręczył tajemniczy pakunek z prośbą by „staranie przechowała ten przedmiot”(Runyan, 1922). To właśnie wydarzenie jest przywoływane przez większość wykształconych ludzi cywilizacji europejskiej, gdy mowa jest o szalonych artystach.  W tym artykule chciałbym przyjrzeć się naukowym badaniom, które próbują wyjaśnić naturę relacji pomiędzy twórczością, a zaburzeniami psychicznymi. Czy osoby twórcze częściej cierpią na zaburzenia psychiczne, niż osoby nie posiadające takiej cechy? Przedstawię zarówno perspektywę wynikającą z badań statystycznych, jak i tych, które wykorzystują neuroobrazowanie.

Czym jest twórczość, a czym szaleństwo?

Odpowiedź na pytanie o relację pomiędzy kreatywnością, a zaburzeniami psychicznymi wymaga dokładnego przyjrzenia się definicjom. Twórczość to działalność człowieka przynosząca rezultaty obiektywne lub subiektywnie nowe i wartościowe we wszystkich dziedzinach życia (Nęcka, 2001). Takie spojrzenie pozwala nam dostrzec kreatywne działanie nie tylko w muzyce, malarstwie, czy nauce, ale też w bardziej codziennych aktywnościach, takich jak podejmowanie decyzji dotyczących finansów, gotowanie, czy przygotowanie przyjęcia. Zaburzenia psychiczne są dokładnie opisane w takich pozycjach jak DSM-IV oraz ICD-10. Wyróżnia się siedem elementów, dzięki którym można stwierdzić, czy dane jednostka doświadcza zaburzenia psychicznego: cierpienie, trudność w przystosowaniu indywidualnym, nieracjonalność i dziwaczność, nieprzewidywalność i brak kontroli, rzadkość i niekonwencjonalność, dyskomfort obserwatora oraz naruszenie norm społecznych.  (Seligman, 2003).

Van_Gogh_The_Olive_Trees.Odcięcie sobie ucha przez Van Gogha nie musi oznaczać szaleństwa. To mógł być performance zdrowego człowieka:-)

„Nie było wielkiego geniuszu bez przymieszki szaleństwa” – napisał Seneka młodszy w swoich listach.  Czy miał rację? Wykształcony człowiek spytany o przykład artysty cierpiącego na zaburzenie psychiczne wymieni bez problemu takie nazwiska jak: Vincent van Gogh, Sylvia Plath, Ernest Hemingway, czy Edvard Munch. Jednak, istnienie szalonych twórców nie mówi nam nic więcej, ponad to, że w historii ludzkiej twórczości istnieli artyści, którzy mieli problemy psychiczne. Liczne anegdoty o ekscentrykach pokroju Salvadora Dali nie udowadniają nam związku pomiędzy twórczością, a zaburzeniami psychicznymi. Jedną z badaczek, która postanowiła to sprawdzić jest Judith Schlesinger z Learning Research Insitute z Kalifornii.

Efekty mitu „szalonego artysty”

Amerykańska badaczka w swoim artykule Creative Mythconceptions: A Closer Look at the Evidence for the “Mad Genius” Hypothesis z 2009 roku  Doszła do wniosku, że ta idea prowadzi do kilku interesujących zjawisk. Po pierwsze, zmniejsza zazdrość zwykłych ludzi wobec artystów, ponieważ mogą pomyśleć, że nie posiadają niezwykłych umiejętności, ale za to nie muszą zmagać się z zaburzeniami psychicznymi. Po drugie jest to idea stygmatyzująca. Częścią relacji międzyludzkich są stereotypy, a myślenie o kimś, że jest szalony, może prowadzić do niepotrzebnych uprzedzeń. Poza tym, określenie jakiejś grupy jako niestabilnej psychicznie, może prowadzić do problemów z wynajmowaniem mieszkania, czy uzyskaniem kredytu w banku. Po trzecie, wiara w nieudowodnioną empirycznie ideę artysty szaleńca, prowadzi do dużego oporu rozpoczęcia terapii przez artystów z powodu strachu przed utratą platońskiego „boskiego natchnienia”.

Badania, badania, badania no i co z nich wynika?

Pierwsze znane badanie dotyczące zaburzeń psychicznych u ludzi kreatywnych zostało przeprowadzone przez Nancy Andreasen w roku 1972, a zostało opublikowane aż 15 lat później w  1987 roku. Polegało ono na rozmowie z trzydziestoma pisarzami i taką samą ilością ludzi pracującymi w innych zawodach m. in. z prawnikami, czy urzędnikami. Wywiad polegał na zadaniu pytania o doświadczanie zaburzeń psychicznych. Zarzuty Schlesinger (2009) są dwojakiego rodzaju. Dotyczyły doboru ludzi do grup oraz braku zdefiniowania zaburzenia psychicznego oraz kreatywności. Wśród trzydziestki pisarzy o średniej wieku 37 lat, znalazło się aż 27 białych mężczyzn. Dodatkowo podział grup według zasady, że pisarze są kreatywni,  a prawnicy nie, nie jest zgodny z zasadami metodologii badania. Wyniki badania zdają się potwierdzać założenia autorki badania. Według niej ponad 80% pisarzy choruje na zaburzenia nastroju w porównaniu do 30% wśród nie-pisarzy. Abstrahując od tego, że nie powinno się uogólniać badań na tak małej grupie, warto wziąć pod uwagę to, że pisarze z racji swojej profesji często wyolbrzymiają doświadczenia, w celu podkreślenia wyrazistości opowieści i nie powinno się brać pod uwagę opisów ich stanów wewnętrznych jako ostatecznej diagnozy. Andreasen przyznaje (1987), że jej badanie jest zbyt małe by móc udowodnić korelację między kreatywnością, a zaburzeniami psychicznymi. Jednak w 1926 roku takie badanie zostało przeprowadzone. Okazało się, że chodzi o przegląd brytyjskiego eugenika Havelocka Ellisa, (1926; za: Schlesinger, 2009) który przeanalizował tysiąc dwadzieścia przypadków z książki Study of British Genius, w którym stwierdził, że 4,2 % geniuszy było chorych psychicznie. Sam Ellis odrzucił związek kreatywności z zaburzeniami psychicznymi, jednak Andreasen (1987) ominęła ten fakt.  Historia pokazała, że chęć udowodnienia swojej hipotezy wygrywa z precyzją, ponieważ działania Andreasen zapoczątkowały serię badań o podobnym poziomie trafności oraz rzetelności.

DAaw8baTutaj przykład malarstwa w wykonaniu Alexa Greya. Czy to szaleństwo,  duże dawki LSD i Ayahuaski, czy może wszystko naraz?

Pani Jamison trochę naciąga fakty

            Drugą znaną badaczką związku między kreatywnością, a zaburzeniami psychiczymi  jest Kay Jamison. Jej książka Mood Disorders and Patterns of Great Creativity in British Writers and Artists jest cytowana przez prawie wszystkich badaczy, którzy poruszają temat “szalonych artystów” (Schlesinger, 2009). Jej badanie było podobne do badania Andreasen, z tym, że nie posiadało grupy kontrolnej. Jamison przepytała czterdziestu siedmiu znanych angielskich poetów, pisarzy i malarzy. Mieli oni za zadanie opowiedzieć o swoich problemach psychicznych. Napotykamy tutaj te same problemy metodologiczne, co przy poprzednim badaniu, z tym, że nie było nawet grupy, do której można by porównać „bardzo znaczący” wynik (Jamison, 1989). Stwierdzenie: 50% poetów choruje na zaburzenia nastroju, na pierwszy rzut oka robi wrażenie, jednak po dokładnym, wczytaniu się, okazuje się, ze dotyczy to tylko dziewięć osób. Dodatkowo wszyscy z grupy badanych byli znanymi, wielokrotnie nagradzanymi Brytyjczykami, co nie jest zgodne z zasadami doboru uczestników badania.

A pan Rothenberg mówi, że to ściema

            Schlesinger przytacza badania profesora psychiatrii z Harvardu Alberta Rothenberga (Schlesinger, 2009), który spędził ponad 30 lat na badaniach związku kreatywności z zaburzeniami psychicznymi. Jego dwa tysiące godzin wywiadów z artystami, wykazało, że nie istnieje konkretna osobowość lub zaburzenie psychiczne, które występuje wraz z wysokim poziomem kreatywności. Według Rothenberga (za: Schlesinger, 2009) jest tylko jedna cecha osobowości, która wyróżnia kreatywnych ludzi od niekreatywnych. Otóż chcą oni tworzyć, dla samego tworzenia, a nie dla sławy, czy pieniędzy. Swoje twierdzenia na temat twórczości Rothenberg nie tylko opiera na wywiadach z artystami, ale też na stworzonym przez siebie indeksie książek: The Index of Scientific Writings on Creativity, który zawiera aż sześć tysięcy pięcset pozycji, które podejmują temat twórczości. Warto zaznaczyć, że nie ma w nim żadnej książki, która byłaby napisana przez samego artystę, ponieważ nie spełniają one wymogów rzetelności.

Cóż szkiełko (neuroobrazowanie) nam powie?

Adrienne Sussman w swoim artykule  Mental Illness and Creativity: A Neurological View of the Tortured Artist przedstawia zgoła inną wizję niż Schlesinger. Nie poprzestaje na przywołaniu wyników badań korelacyjnych i powołuje się na badania neurologiczne. Po pierwsze zauważa, powołując się na Daniela Nettle`a z Psychology in Behaviour and Evolution Research Group w Newcastle, że kreatywność i zaburzenia psychiczne mogą współwystępować, ale nie koniecznie są one ze sobą w związku przyczynowo skutkowym. Po drugie, okazuje się, że współwystępowanie kreatywności wśród artystów chorych na zaburzenie maniakalno-depresyjne i schizofrenię ma uzasadnienie neurologiczne. Nadaktywność kory czołowej jest jednym z objawów tych chorób, tak samo jak to, że powoduje łączenie odległych od siebie rzeczy oraz koncepcji, co może prowadzić do manii, schizofrenii paranoidalnej oraz nowego, zaskakującego obrazu lub wiersza.

tumblr_static_5fy3x16uz8sokwg40gcgg8c0wPan Beksiński raczej nie zaglądał na warsztaty z psychologii pozytywnej…

A tu znowu coś o dopaminie:-)

             Należy również zwrócić uwagę na rolę neuroprzekaźników. Schizofrenia jest chorobą charakteryzującą się wysokim stężeniem dopaminy w korze przedczołowej, co prowadzi do halucynacji oraz niezorganizowanego myślenia. Choroba maniakalno-depresyjna wiąże się z okresowymi wahaniami norepinefryny w korze czołowej. Jej niski poziom, który pojawia się podczas manii, może prowadzić do powstania kreatywnych pomysłów (Sussman, 2007).  Doktor Alice Flaherty z Harvard Medical School opisuje w swoich pracach jak różne poziomy dopaminy wpływają nie tylko na objawy schizofrenii, ale też na poszukiwanie nowości. (za: Sussman, 2007). Kolejnym argumentem wspierającym tezę o współwystępowaniu kreatywności i zaburzeń psychicznych jest to, że okresy manii charakteryzują się dużym poziomem energii oraz produktywności. Wielu artystów, pomimo ogromnego cierpienia związanego z okresem depresji, nie chce się leczyć litem, ponieważ taka terapia zabrałaby im najbardziej szczęśliwe i płodne okresy ich życia, czyli manię.

Dobra sztuka, to sztuka zniekształcona…

            Neurolog V. S. Ramachandran uważa, że cechą sztuki, którą ludzie uważają za wartościową jest to, że pokazuje ona świat w odpowiedni sposób zniekształcony (za: Sussman, 2009). Jest to kolejne odkrycie, które wspiera tezę, że artyści są bardziej kreatywni właśnie dzięki zaburzeniom psychicznym. Zaburzenia takie jak schizofrenia, czy choroba maniakalno-depresyjna na tyle zmieniają funkcjonowanie naszych mózgów, że percepcja świata jest diametralnie inna, niż u ludzi zdrowych. Takie stany ułatwiają osiąganie nowości, która jest nieodłącznym elementem kreatywności.

No i co tego w ogóle wynika?

Wychodzi na to, ze ciężko jest jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy mit „szalonego artysty” jest uzasadniony. Znamy różne anegdoty, ale one nic nie udowadniają, a badań neurologicznych jest jeszcze zdecydowanie za mało, żeby jednoznacznie odpowiedzieć. W każdym razie, jeśli przeczytasz gdzieś w gazecie, że artysta chce sobie coś odciąć albo przykleić na czole, to niekoniecznie jest tak, że: no tak, artyści tak mają… A jeśli komuś z twoich znajomych przyjdzie pomysł, żeby zacząć być szalonym bo tego od niego wymaga sztuka, to niech się dwa razy zastanowi. I walnie sobie w … no wszystko jedno w co.

wa