Wyobraź sobie, że jest na dworze teraz minus 20 stopni Celsjusza. Uśmiechasz się na widok sypiącego śniegu, zakładasz szorty i idziesz pobiegać. Tylko szorty. Co za głupi pomysł! Przecież każdy wie, że to prosta droga do przeziębiania. Teraz, dla odmiany, pomyśl sobie, czy byłbyś chętny wstrzyknąć sobie endotoksynę? To taka rzecz, która spowoduje, że przez kilka godzin będzie Cię bolała głowa, mięśnie całego ciała i prawdopodobnie będziesz miał silne nudności. Jestem przekonany, że mało kto byłby chętny na taka „przygodę”. No chyba, że potrafiłby kontrolować swój układ odpornościowy. Ale to już inna sprawa… Jeśli nie słyszeliście jeszcze o Wimie Hofie, to ta historia zadziwi Was jakie możliwości ma ludzki organizm.
Ten 57-letni Holender nauczył się rzeczy, które naukowcy na całym świecie uznają za niemożliwe. Weźmy na przykład zanurzenie całego ciała w lodzie. Każdy z nas zacząłby się trząść już po kilku minutach, a po kilkunastu można by wyciągać ze zbiornika nasze ciało bez jakiejkolwiek świadomości. Wim potrafi wytrzymać w lodzie prawie trzy godziny. Co na to lekarze? – Nie wiemy jak to możliwe, więc należy to zbadać. Badają do dziś. A to wszystko zaczęło się od niewinnego wieczornego spaceru.
A co mi tam, wskoczę sobie do zamarzniętego jeziora.
Jeszcze w liceum Hof „zaprzyjaźnił” się z niskimi temperaturami. Pewnego zimowego popołudnia przechadzał się po holenderskim lesie tuż obok zamarzniętego jeziora. Każdy z nas zna zabawę, która polega na powolnym wchodzeniu na taflę lodu i patrzenie w którym momencie lód zacznie pękać, albo załamie się. Słyszymy pierwsze pęknięcia i błyskawicznie odskakujemy na brzeg. Wim (na szczęście) nie zagrał w tę zabawę owego wieczoru. Zamiast niej postanowił rozebrać się i wskoczyć do przerębli. Wspominając to wydarzenia w wielu wywiadach mówi: „Tuż po tym jak wyszedłem z wody poczułem się niesamowicie! Od tego momentu (czyli już ponad trzydzieści lat) robię to codziennie.”
Jednak samo zanurzenie w zimnej wodzie nie umożliwiłoby mu zdobycia ponad dwudziestu rekordów Guinessa. Wim jeszcze jako nastolatek zaczął intensywnie studiować filozofie Wschodu, i od tego momentu zaczęła się jego przygoda z jogą i buddyzmem. Te dwie fascynacje stały się podstawą jego systemu, który dzisiaj pomaga ludziom na całym świecie poprawić swoje zdrowie, samopoczucie i sportowe osiągi.
Co możesz zrobić, aby stać się człowiekiem lodu?
Po pierwsze oddech. Nie jakiś tam zwykły oddech, ale oddech według Wima Hofa. Wygląda trochę jak zwykła hiperwentylacja, ale instrukcja: zacznij szybko oddychać nie zaprowadzi Cię tam, gdzie czekają rekordy Guinessa. Korzyści z takiego oddychania to przede wszystkim szybkie pobudzenie (idealne na trudne poranki lub przewlekłe zmęczenie) oraz podniesienie progu bólu, które przydaje się podczas kontaktu z zimną wodą. Z własnego doświadczenia mogę jeszcze dodać, że podczas wstrzymywania powietrza można przeżyć bardzo głębokie stany pokoju i koncentracji. Jeśli takie efekty kogoś zachęcają do spróbowania, oto przepis jak to robić krok po kroku:
- Najlepsze efekty uzyskamy poprzez oddychanie na dworze albo w dobrze przewietrzonym pomieszczeniu. Zanim zaczniesz, usiądź wygodnie po turecku lub w półlotosie (tak, że lewa pięta spoczywa na prawym udzie), wyprostuj plecy i zrelaksuj się powolnym oddychaniem przez nos przez dwie minuty.
- Następnie zacznij oddychać ustami. Weź maksymalnie głęboki wdech, a następnie wydech do około ¾ objętości (tak, jakbyś dmuchał balon lub materac) i powtórz to 30-40 razy. W ten sposób zwiększasz poziom tlenu we krwi, a obniżasz poziom dwutlenku węgla. Podczas oddychania możesz poczuć się zupełnie inaczej, niż na co dzień. Ciało może wydawać się lekkie, może Ci się kręcić trochę w głowie i myśli będzie zdecydowanie mniej niż normalnie.
- Po trzydziestu głębokich oddechach, wypuszczasz całe powietrze z płuc i wstrzymujesz oddech. Interesujące jest to, że dzięki niskiemu poziomowi CO2 możesz wytrzymać bez oddychania dłużej niż normalnie, nawet o całą minutę! Kiedy już koniecznie chcesz zaczerpnąć powietrza bierzesz powolny wdech i jeszcze raz wstrzymujesz powietrze na 15-20 sekund. Całość powtarza się trzy razy.
Oto film, na którym Wim pokazuje jak dokładnie robić to oddychanie:
Pompki podczas wstrzymania oddychania są kolejnym krokiem zaawansowania. Z mojego doświadczenia wiem, że można je zrobić po kilku dniach oddychania, gdy poczujemy się komfortowo ze zwiększonym poziomem O2 i obniżonym CO2.
Zimno twoim przyjacielem
Jednym z kolejnych kroków metody Wima Hofa jest kontakt z niskimi temperaturami. Zanim wybierzemy się w samych szortach na Mount Everest należy zacząć od stosunkowo mało wymagających krótkich, zimnych prysznicy. Jeśli chcemy uniknąć dużego dyskomfortu zimne prysznice robi się od razu po kilku seriach oddychania opisanego powyżej, które podwyższa próg bólu. Po wejściu do kabiny puszczamy sobie letnią wodę i polewamy całe ciało zaczynając od stóp. Po kilkudziesięciu sekundach nadchodzi czas na prawdziwe wyzwanie: przekręcamy kurek jeszcze bardziej w stronę zimnej wody. I od nowa zaczynamy polewać ciało od samego dołu. Przy coraz niższych temperaturach ciało będzie się starało wytworzyć ciepło, dlatego mogą rozpocząć się drgawki. Uniknąć można tego na dwa proste sposoby: spowolnimy oddychanie lub zaczniemy się dynamicznie ruszać. Te kilka zimnych minut może się okazać zbawienne w wielu obszarach życia. Komuś, kto ma problem z częstymi przeziębieniami wzmocni to układ odpornościowy, poranne śpiochy zaczną się budzić już po kilku minutach. Dłuższe kąpiele (powyżej 10 minut) pomogą zrzucić niepotrzebną tkankę tłuszczową. Dzieje się tak dlatego, że niskie temperatury zamieniają tłuszcz biały (ten, który tak nieładnie wystaje na zewnątrz i jest niezdrowy) na brunatny, który wpływa pozytywnie na metabolizm ciała, i co skutkuje obniżeniem naszej wagi.
Transakcja wygląda następująco:
ODDYCHANIE + ZIMNE PRYSZNICE = WIĘKSZA ODPORNOŚĆ, SPADEK WAGI I WIĘCEJ ENERGII.
Na pewno miło się patrzy na starszego gościa, który biegnie bez butów ultra maraton w temperaturze -20 ºC. Można się zajarać i pomyśleć: Wow, co za niesamowicie inspirujący człowiek. Może nawet tak bardzo nas zainteresuje, że powiemy o nim naszym znajomym podczas podróży metrem (jak tak zrobiłem). Jednak, jeśli nic z tego nie wyniknie, to będzie to kolejna zajawkowa rzecz o której wspomina się na imprezie i zapomina po tygodniu. U mnie mija już drugi miesiąc codziennej praktyki tej metody i jestem absolutnie zachwycony jej efektami. Czuję, że jest to kolejny ważny krok w kierunku tego, co zwie się dobrym życiem. Spróbujcie jak zadziała na was.
Do następnego razu, gdzie poruszę dokładniej naukowe podstawy metody tego zwariowanego Holendra. A w te ciepłe wieczory bardzo polecam ten dokument: