Wszedzie kije lub marchewki! Od najmłodszych lat wbijw się nam do głowy, że warto się uczyć, ponieważ dostaniemy dobrą ocenę, a rodzice będą z nas dumni. W klasach co i rusz słyszy się pytanie, a czy to będzie sprawdzianie? Większość z nas nie uczyła się dlatego, żeby stać się mądrzejszym człowiekiem, ale po to, aby zaliczyć kolejny test i mieć go z głowy. Wielokrotnie zamiast posłuchać wewnętrznego głosu, który podpowiadał, że w tym wszystkim może być jakiś głębszy sens kułem na pamięć definicje i bezmyślnie powtarzałem dany temat tylko do momentu, kiedy ktoś spytał się: A, B, C czy może jednak D? Ta sytuacja odnosi się nie tylko do nauki, ale również do biznesu. Zarówno szef jak i pracownik powie, że głównie pracuje dla pieniędzy. Na pewno znajdą się jakieś inne motywy: fajna atmosfera, dobrzy znajomi, czy dodatki w postaci karty multisportu, ale myślę, że na pierwszym miejscu będą pieniądze. Nie uważam, żeby było to coś złego, ale patrząc na badania takie podejście może być po prostu nieefektywne. Jeśli ktoś myśli, że im więcej będzie zarabiał, tym bardziej będzie mu się chciał pracować, jest w błędzie. No, ale nie do końca… Znajdzie się parę przypadków kiedy to tak działa, ale o tym za chwilę. Co nauka mówi o motywacji wewnętrznej? Zacznijmy od naszych popędów.
Motywacja jak Iphone: wersja 1.0 i 2.0
Na samym początku istnienia naszego gatunku sprawa była prosta. Nikt nie musiał odkrywać w sobie pasji, aby czuć sens życia i skutecznie działać. Człowiek się rodził i chciał przetrwać. Gdy był głodny to polował, a jeśli nadszedł czas na przedłużanie swojego gatunku to szukał partnerki i robił swoje. Pewnie czasem znajdował się jakiś leń, który nie pałał motywacją do działania. Jeśli jego plemię nie miało wyrozumiałych członków to taki osobnik był skazany na banicję albo umierał z głodu. Taki stan rzeczy możemy nazwać motywacją 1.0, na której następczynię trzeba było poczekać kilka tysięcy lat. W XX wieku, kiedy rewolucja przemysłowa rozwinęła się na dobre, praca w fabrykach dla ogromnej rzeszy ludzi polegała na bardzo schematycznym działaniu. Tu naciskasz, to się podnosi i tam ładujesz kurczaki (albo cokolwiek innego). Mijało 8 godzin, pracownik odbierał wypłatę i wracał do domu. Za dobre działanie była nagroda, a za lenistwo figa z makiem. U podstaw tego myślenia (nazywanego motywacją 2.0) leży założenie: im wyższa będzie pensja, tym bardziej będzie Ci się chciało pracować i im niższa będzie pensja, tym zapał do pracy bedzie mniejszy, Pewne badanie przeprowadzone przez Dana Ariely`ego w indyjskim mieście Madurai pokazuje, że człowiek nie zawsze działa jak pies Pawłowa. W eksperymencie wzięło udział kilkudziesięciu Hindusów, którzy dostali kilka zadań do wykonania: rzucanie piłkami tenisowymi do celu, zapamiętywanie cyfr i rozszyfrowywanie anagramu. Cała grupa została podzielona na trzy grupy. Pierwsza z nich za wykonanie zadanie dostała 4 rupie (dzienny zarobek), druga grupa mogła liczyć na 40 rupii (dwutygodniowy zarobek), a trzecia grupa dostała 400 rupii (5 miesięczny zarobek). Większość ludzi powiedziałaby, że najlepiej wykonali zadanie ci, którzy dostali największą nagrodę. Okazało się jednak, że im silniejszy był bodziec (większa nagroda) tym gorzej szło wykonanie zadania. A wielu ludzi biznesu uważa, że im więcej będą zarabiać podwładni tym lepiej będą pracować. Jeśli tak się nie dzieje, to cóż można zrobić?
Dodatkowe pieniądze są generalnie złą motywacją. Oczywiście nie chodzi o to, aby pracować za darmo, ale by nie stały się one głównym i jedynym powodem dla którego działamy. Będzie to po prostu… niefektywne.
Człowiek XXI wieku, czyli człowiek typu „I”
Nazwa człowieka typu „I” pochodzi od angielskiego słowa intrinsic i odnosi się do motywacji wewnętrznej. W przeciwieństwo do ludzi typu X (zdecydowanej większości) jego motywacja może opierać się na trzech czynnikach: autonomii, mistrzostwie oraz misji. Warto zaznaczyć, że nastawienie typu „I” nie jest czymś genetycznie uwarunkowanym, ale jak najbardziej postawą do nauczenia i przyswojenia. Jeśli masz poczucie, że w twoim życiu nic Ci się nie chce, sytuacja nie jest beznadziejna. Zdarzają się przypadki, kiedy ludzie mają bardzo niską motywację, ale nawet sobie tego nie uświadamiają i tkwią w kieracie przez wiele lat. Jeśli masz akurat poczuie, że nic Ci się nie chce, to warto zacząć od przejrzenia się trzem czynnikom.
Autonomia, czyli po jaką cholerę chodzę na długie spacery do lasu?
Pierwszą rzeczą jaka można zrobić, aby zwiększyć swoja motywację wewnętrzną jest takie zaaranżowanie swojego życia, żeby mieć jak najwięcej swobody w wykonywaniu swoich zadań. Jeśli przez 8 godzin pracownik lub uczeń ma do wykonania określoną agendę, w której nie ma miejsca na samodzielnie podejmowanie decyzji, może to stworzyć problem z chęcią do działania. Jednym z praktycznych zastosowań tego podejścia są dni Fedex, które są wprowadzane w coraz to większej ilości firm na całym świecie. Wszystko zaczęło się od pomysłu prezesa programistycznej firmy Atlassian, który zachęcił pracowników do przeznaczenia jednego dnia na kwartał na rozwiązanie problemu, który nie wchodzi w zakres ich normalnych obowiązków. Wszyscy pracownicy mają zadanie, aby po 24 godzinach „dostarczyć przesyłkę” w postaci rozwiązania jakiegoś problemu. Można pomyśleć, co za wariactwo! To po prostu marnowanie czasu przez kilkuset ludzi, które skutkuje utratą wielu tysięcy dolarów. A jednak… Przez kilka lat ten pomysł przyniósł wiele rewolucyjnych rozwiązań, które nigdy by się pojawiły, gdyby nie pomysłowy prezes. To jest właśnie esencja motywacji 3.0.Opiera się ona na założeniu, że największa produktywność pojawia się wtedy, kiedy zajmujemy się rzeczami, które nas najbardziej pasjonują, a nie wynikają z listy, która ktoś za nas ułożył. Wystarczy porozmawiać z jakimkolwiek artystą, który ma do zrobienia coś na zamówienie, albo z potrzeby serca, gdy nachodzi go po prostu twórcza wena. Być może technicznie będą to rzeczy do porównania, ale radość tworzenia będzie nieporównywalnie większa podczas działania z pobudek wewnętrznych. Jak można zastosować takie rozwiązania w swoim własnym życiu? Skoro na co dzień wielu z nas nie może się oderwać od rozwiązywania kolejnych problemów, które spadają na nas niespodziewanie, stwórzmy sobie sami „Fedexowe dni”. Na przykład raz na miesiąc oderwijmy się od rutynowych zadań i popracujmy nad tym co dzieje się w środku naszej duszy. Może to właśnie będzie namalowanie po raz pierwszy w życiu obrazu lub napisanie opowiadania. Coś co sprawi nam przyjemność i nie będzie w najmniejszym stopniu produktywne. Nie chodzi o relaks, czy odpoczynek, ale o aktywne ukierunkowanie własnej energii, aby stworzyć coś nowego. Może to być również godzina zegarowa podczas, której nie robimy nic tylko myślimy. Może to być dziwne dla wielu życiowo rozpędzonych, ale jak ktoś już raz spróbuje, to zauważy w tym wielką wartość. Jednego dnia postanowiłem, że zacznę pisać bloga na tematy, które mnie nurtują. Nie te o których uczę się na studiach, ale właśnie te do których z jakiegoś nieznanego mi powodu mnie ciągnie. Pomimo tego, że nikt mi za to nie płaci i nikt mnie nie karze, czuję ogromną radość kiedy piszę. Oczywiście, że jeśli widzę, że dużo osób czyta moje teksty, motywuje mnie to jeszcze bardziej, ale nie jest to mój główny powód dzialania. Gdyby tak było, na pewno szybko dałbym sobie z tym spokój. Drugim przykładem autonomii w moim życiu są długie spacery po lesie. Nie traktuję tego jak odpoczynek, ale jako przestrzeń w której pojawiają się najlepsze pomysły, które mnie wzbogacają. To właśnie wtedy mam pełną swobodę myślenia. Nic nie ogranicza mnie czasowo, ani tematycznie i to właśnie jest ich największy plus.
Czasem zwykły spacer po lesie, może zrobić dużo dobrego dla naszego życia.
Mistrzostwo
W starym paradygmacie motywacji działanie polega na podporządkowaniu, a w nowym chodzi o pełne zaangażowanie. Ostatnio coraz bardziej popularnym pojęciem staje się „flow” tłumaczone również jako stan przepływu. Zostało ono wprowadzone przez węgierskiego psychologia Csikszenmihakyi`ego. Oznacza ono stan w którym całkowicie oddajemy się danej aktywności. Czy to będzie twój ulubiony sport, rozmowa z przyjacielem, czy gotowanie, jeśli sprawia ci to ogromną przyjemność i podczas niej zapominasz o całym świecie, to na pewno udało ci się doświadczyć tego stanu. Istotne jest to, że zadanie nie może być zbyt łatwe, ani zbyt trudne, bo nasz organizm nie wejdzie w stan flow. Więc jeśli planujesz jakiekolwiek cele weź pod uwagę swoje umiejętności, trudność zadania oraz to jak czujesz się podczas jego wykonywania. Warto jest uniknąć myślenia, które polega na tym, że jeśli osiągniemy jakieś swoje marzenie, to nie będzie już nic do osiągniecia. Trzeba cały czas mądrze podnosić sobie poprzeczkę, aby nie popaść w życiowy marazm. Oczywiście istnieje druga strona medalu, po której zobaczymy ludzi, którzy w buddyzmie nazywani są głodnymi duchami. Są to takie istoty, które nigdy nie osiągną spełnienia. Możemy ich spotkać wśród uzależnionych od narkotyków, czy pieniędzy. Dlatego spełnienie osiągajmy stopniowo pozostawiając zawsze element niedosytu. Jak to zrobić? Na to pytanie, każdy już musi odpowiedzieć sobie sam. Jak wprowadzić więcej flow do swojego życia? Po pierwsze zadajmy sobie pytanie w czym jesteśmy dobrzy i w czym chcemy stać się jeszcze lepsi? Wtedy spójrzmy na swoje życie jako na całość i spytajmy siebie, czy jest coś, na co warto by poświęcić resztę życia? Taka perspektywa może nam pokazać, czy, po kilkudziesięciu latach, aktywności w które wkładamy najwięcej energii dadzą nam prawdziwe korzyści. Jeśli nie wiemy czego tak naprawdę chcemy, to nie łudźmy się, że stworzymy coś spektakularnego.
Flow to nieodłączny element surfingu, ale może też wystąpić na przykład podczas pisania:-)
Misja
Czy jest jakiś prawdziwie ważny powód, który stoi za tym, co robisz na co dzień? Przyjrzyjmy się temu co Włosi nazywają dolce far niente, które tłumaczymy jako słodkie nic nierobienie. Mam wrażenie, że dolce, koniec końców, stanie się zawsze amaro, czyli gorzkie. Oddając się bez końca leniuchowaniu przestaniemy po prostu odpoczywać, a zaczniemy marnować swoje życie. Tak jak z jedzeniem pysznej szarlotki, kiedy po 5 kawałkach organizm powie dość i nie będzie już chciał kolejnej porcji. Tak samo jest, kiedy śpiąc po 15 godzin na dzień snujemy się jak Zombie. Dlatego nie warto jest zbyt często oddawać się przyjemnościom. W zamian za to można się zastanowić, czy sami jesteśmy w stanie dać coś dobrego innym? Jak możemy zmienić świat na lepsze? Komu pomóc? Wesprzeć kogoś, kto ma zły dzień, czuje się samotny, jest w depresji… Właśnie, mam nadzieję, to będzie droga, którą coraz więcej ludzi będzie wybierać. Nie marzę o tym, aby każdy zakładał teraz fundację i w pełni poświęcał się pomocy. Marzę o tym, aby już od najmłodszych lat dzieci zaczynały myśleć w szerszych kategoriach. Tak, żeby dochodząc do progu dorosłości, kiedy wybierają swoją życiową ścieżkę, brały pod uwagę również to, że świat można zmienić na lepsze i, że każdy z nas ma możliwość, aby to zrobić.
Jeśli chcielibyście poczytać więcej o tym spojrzeniu na motywację, to bardzo Was zachęcam do przeczytania książki Drive autostwa Daniela H. Pinka, a dla nie mających tyle czasu jest też wersja 20-minutowa: https://www.youtube.com/watch?v=rrkrvAUbU9Y. Miłego czytania/oglądania i życzę Wam dobrych i owocnych zmian swojej motywacji.